Wyprawa na Sycylię - 16-19.06.2008 r.
17 czerwca (wtorek)
Katania jest słodka i to w sensie dosłownym.
Na śniadanie mamy słodkie bułeczki drożdżowe, słodkie bułeczki francuskie, nutellę, miód, ciasteczka, drzem i grzanki ze słodkiego pieczywa. Mamy też jajka kurze gotowane na miekko-twardo i płatki śniadaniowe czekoladowo-miodowe.
Całkowicie zasłodzeni jedziemy zwiedzać Taorminę. To absolutnie niepowtarzalne miejsce. Nie może być inaczej, skoro miasteczko leży nigdzie indziej, jak na stokach wulkanu Etna, a jego niesamowicie strome i kręte uliczki biegną prościutko do pięknych, czystych plaż, otulonych błękitem morza. Jak cała Sycylia, Taormina nosi znamiona wielu kultur, które miały okazję zagościć tu dzięki greckim, arabskim, hiszpańskim i francuskim kolonizatorom. Wybudowane na stokach śliczne, kolorowe domki, urokliwe zatoczki i przesiąknięty wspaniałą atmosferą zabytkowy port. Wizerunek Taorminy doskonale uzupełniają też takie zabytki, jak świetnie zachowana grecka świątynia, gdzie czczono boginię Venus, czy ruiny greckiego teatru.
Grupa gdańsko-bydgoska jest od wczoraj w tych samych kreacjach, ale wierzymy, że bagaże są w drodze.
Więcej od słów o Taorminie pokażą zdjęcia. Jedno trzeba koniecznie wyjaśnić. Czasami na zdjęciach widać czerwono żółtą flagę Sycylii, składającą się z głowy na trzech nogach, poprzetykanych kłosami. Dość makabryczne. Symbolizuje to trzy prowincje Sycylii oraz jej trójkątny kształt.
W drodze powrotnej do hotelu panowie kupują kilka sycylijskich win: Marsala Fine słodkie 18% czyli wzmacniane, Nero D’Avola i Etna Roso - z zamiarem somalierskiej degustacji. Nasz kolega, po uwadze, „przecież to wino jak wino, więc polejcie" pił dalej z kamionkowej filiżanki bo odmówiliśmy mu zaszczytu kieliszka, zwłaszcza, że nas było trzech a kieliszki dwa. Marsala Fine po analizie trzech nosów, obejrzeniu pozostałości na kieliszku po zakręceniu i „przeżuciu” solidnego łyka, jako pierwsze wylądowało w zlewie z opinią nie nadającej się do picia cieczy, otrzymanej z bezczelnego słodzenia i alkoholizowania średniego wina. Kolejne było Nero D’Avola, ale o zbyt ziemistym (a właściwie "popielistym" - chyba z Etny) smaku. Wreszcie najtańsze Etna Roso było porównywalne z Sophia. Wniosek następujący: sklep, gdzie kupowaliśmy wino jest marny, bo wino podane nam do wczorajszej kolacji było całkiem grzeczne.
Grupa gdańsko-bydgoska dalej lansuje ten sam strój, tylko miny jakieś smutne i złe.
Wieczór. Jedziemy na bliźniaczenie między Okręgami do ekskluzywnego Yacht Clubu nad brzegiem Morza Jońskiego. I znowu zdjęcia więcej oddają niż słowa. Śródziemnomorska roślinność, dająca sobie świetnie radę mimo panujących upałów. Pojawiają się władze polskie i włoskie oraz wojskowe i kościelne, elegancki tłum w eleganckiej scenerii. Bardzo się cieszymy, że spotykamy naszego Konsula w Katanii - Pana Gerarda Pokruszyńskiego, sympatycznego i pomocnego człowieka. Część formalna przebiega jak każda część formalna: dużo serdecznych słów, prezentacje historii współpracy polsko-włoskiej i aktualnych działań naszego Okręgu. Wywiady dla telewizji i prasy.
Nasza Gubernator Katarzyna, Gubernator Giacona i polski Konsul podpisują akt "zbliźniaczenia" Okręgów. Symboliczne podarunki od Włochów. A nasze polskie? W bagażu Katarzyny - nie wiadomo w jakiej części świata....
Warto dodać tylko, że polskie kobiety potrafią wyczarować coś z niczego, bo bagaży dalej nie ma. Konsul obiecuje, że od rana, przy pomocy miejscowej policji (której zaprzyjaźniony szef siedzi w gronie gości honorowych) zajmie się tą sprawą.
Bankiet kończy się około 1oo w nocy - no cóż Włochy